W planowaniu to ja mistrzem nie jestem. Tak już mam. Działam spontanicznie i entuzjastycznie. Ale czasami trzeba się przełamać i jakiś ogólny plan działań na nadchodzący sezon zrobić. To do dzieła...
Mam w ogrodzie kilka takich miejsc, których zdjęć raczej nie pokazuję. Ale nadszedł czas, żeby się z nimi zmierzyć.
Miejsce nr 1:
To południowa strona domu, a zarazem najbardziej obsadzona z tych nieogarniętych. Patelni tu jednak nie ma, bo z drugiej strony rośnie bez mała las.... Przy bliższej podporze rośnie fioletowy powojnik (chyba Sikorski), a przy drugiej aktualnie nie rośnie nic. Marzy mi się tam pnąca róża, ale jeszcze nie wiem jaka odmiana... Poza tym trzeba tam wykopać rudbekie i maki. I co dalej??? No właśnie tu jest problem. Najchętniej dosadziłabym róż i liliowców, ale wtedy wiosną byłoby dość pusto...
Miejsce nr 2.
Jak widać poprzedniego, potwornie suchego lata kilka iglaków nie przetrwało. Na miejsce cyprysa przed żywopłotem posadzę innego. Takiego rachityka, którego nazwy w tej chwili nie pamiętam. Oczko sukcesywnie zasypujemy. Z lewej strony, pod siatką ma powstać podniesiona rabata dla cieniolubnych: rh, hosty, paprocie, prymule i może coś jeszcze. Trzeba nawieźć tam ziemi i umocnić kamieniami.
Miejsce nr 3.
To zachodnia strona ogrodu. Żywopłot wygląda dramatycznie. Susza i korzenie lipy sąsiada wykończyły kolejne tuje. A cyprysom skutecznie utrudniły wzrost. Do tej pory rosły tu cukinie, papryki i pomidory, ale już nie będą. Berberysy idą do wywalenia, a kalikarpy do przesadzenia. Chcę dosadzić tu oczywiście liliowce, ale może jeszcze jakieś peonie, róże, forthergillę i magnolię szerokolistną. I oczywiście mnóstwo jednorocznych roślin.
Co się uda zrealizować czas pokaże :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz